[Rejestr] O grupie inicjatywnej

Maciej Szmit maciej.szmit w gmail.com
Nie, 7 Mar 2010, 22:15:24 MET


W dniu 7 marca 2010 20:27 użytkownik Pawel Krawczyk <pawel.krawczyk w hush.com
> napisał:

> On 2010-03-07 20:13, Piotr VaGla Waglowski wrote:
>
> > Uważam przy tym, że nie trzeba siedzieć przy
> > stoliku władzy publicznej, by patrzeć na to, co się przy tym stoliku
> > dzieje i komentować takie działania.
>
> Reprezentacja jest potrzebna po to, żeby na fizycznym spotkaniu z rzadem
> spojrzała ministrowi głęboko w oczy i spytała: dlaczego gracie z nami w
> kulki i nie udzieliliście odpowiedzi na 30% merytorycznych komentarzy do
> projektu X?
>
> Maile i pisma jest łatwo ignorować albo "po prostu" albo "w trybie
> formalnym" tzn. udzielając wymijających odpowiedzi w ustawowym
> terminie tak długo, aż się petentowi znudzi.


Rozmówców i ich argumenty tudzież stanowiska też jest łatwo ignorować. Jeśli
się jest politykiem to jest to wręcz jedna z podstawowych umiejętności (nie
chce mi się przytaczać wypowiedzi z naszego bujnego życia politycznego, ale
nie można nie odnieść wrażenia że i 10% uprzejmości wymienianych między
politykami w dowolnej kampanii wyborczej wystarczyłoby w normalnym życiu
towarzyskim do zerwania z kimś znajomości do końca życia) bez tego można by
popaść w depresję albo nerwicę w zależności od temperamentu. A pismo ma
jednak swoją wagę, nie odwołuje się do ustaleń kuluarowych, można sprawdzić
dokładnie co jest w nim napisane, powstaje jakiś czas - czasem konieczny na
wyciszenie emocji, sprawdzenie faktów i wypracowanie stanowiska. Pismu
trudniej coś zasugerować, nawet w najlepszej wierze, pismo nie daje się
sprowokować, nie przekracza swoich kompetencji i nie musi się potem rakiem
wycofywać za złożonych obietnic tracąc wiarygodność. Pismu nie spóźniają się
pociągi, nie ma złych dni ani nie pokłóciło się przed wyjściem z domu z
małżonką ani nie bolą go zęby. Pismo - mimo najszczerszych chęci - nie jest
się w stanie nawet przypadkiem skompromitować, pismo może z równym
przekonaniem przedstawiać rozbieżne opinie wewnątrz grupy (wystarczy że
podzieli się je na "stanowisko większości" i "stanowisko mniejszości").
Pismo wreszcie (w formie elektronicznej) jest znacznie bardziej odpowiednim
nośnikiem informacji "społeczeństwie informacyjnym" niż - choćby i
protokołowane - pogaduszki. Poza tym przejście w tryb "in Real Life" grozi
kolejną sytuacją z cyklu "Internet z siedzibą w Warszawie" - z powodów
praktycznych jeśli rozmowy miałyby trwać dłużej czy być organizowane
częściej trzeba będzie delegatom "strony społecznej" płacić albo ich wręcz
zatrudnić jako ekspertów (i powstanie pytanie jak się to ma do
niezależności), ewentualnie ograniczyć się do tych, którym aktywność
zawodowa nie przeszkadza "bywać" i "spotykać się".
Poza tym (medice cura te ipsum, czyli szewc bez butów chodzi ;)) jeśli mamy
pracować nad INTERNETOWĄ platformą do konsultacji społecznych to byłoby co
najmniej niepolityczne robić to w trybie "in real life", bo dostaemy piękny
sofizmat:
jeśli wypacujemy w trybie RL dobry projekt platformy, to znaczy, że tryb RL
jest OK i platforma jest niepotrzebna, jeśli wyprodukujemy zły to tym
bardziej nie będzie warto go realizować.
MS
-------------- następna część ---------
Załącznik HTML został usunięty...
URL:  http://listy.icm.edu.pl/pipermail/rejestr/attachments/20100307/42e53db3/attachment.html 


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Rejestr