[Rejestr] w sprawie spotkania z Ministrem Bonim

Marcin Cieslak saper w saper.info
Pią, 29 Sty 2010, 23:38:45 MET


Witam serdecznie!

Niestety, nie jest nam dane funkcjonować w świecie pełnej informacji
publicznej i jasnych zasad konsultacji projektów ustawodawczych. 
Z naszego doświadczenia wynika, że uzyskanie jakiegokolwiek (nawet
najmniejszego) efektu jest skutkiem dużej ilości pracy analitycznej,
legislacyjnej, medialnej oraz - nie bójmy się tego słowa - lobbingowej.

Funkcjonujemy w świecie polityki, rozumianej przeze mnie jako sztuki
wywierania wpływu lub inaczej kształtowania otaczającego nas świata.
Niestety w wyniku naturalnej dysproporcji wynikającej z tego,
że osób posiadających realny wpływ na rzeczywistość kształtowaną
przepisami ogólnie obowiązującego prawa jest dużo mniej niż osób,
które chciałyby w jakiś sposób na tą rzeczywistość wpłynąć.

Ja rozumiem demokratyczne społeczeństwo obywatelskie jako takie,
w którym reguły tej komunikacji na linii chcący uzyskać wpływ versus
podmioty władzy, posiadające moc sprawczą (1) wynikają z demokratycznego
mandatu tej władzy oraz (2) są ustalone w ogólnie obowiązującym,
ustalonym zbiorze praw. Do istotnych elementów społeczeństwa
obywatelskiego należy zaliczyć mechanizmy egzekucji wyżej opisanego
sposobu komunikowania się. Niestety najczęściej jedynymi "twardymi"
formami egzekucji stosowanymi w praktyce jest sądownictwo
(administracyjne i konstytucyjne, w skrajnych przypadkach Trybunał
Stanu) oraz zmiana stanu rzeczy w wyniku procesu wyborczego.

Pamiętać należy, że demokratycznym kraju dostęp do systemu stanowienia
władzy mają nie tylko obywatele, lecz również różnego rodzaju
organizacje społeczne i gospodarcze, w tym przedsiębiorstwa.
W efekcie uczestniczymy w swoistej grze, w której konkurują ze sobą
różne racje i wygrywają Ci, którzy są w stanie wywrzeć najsilniejszą
presję; siła może wynikać z wielu czynników (z siły ekonomicznej;
silnego odbioru w społeczeństwie; wiedzy eksperckiej; czy wręcz
z salonowych umiejętności lobbingowych).  Nie sposób żadnemu z tych
sposobów odmówić racji bytu; trzeba pamiętać, że przewaga jednych
grup nacisku może również wynikać z różnic w dostępie do informacji.
Nawet w przypadku istnienia  najlepszych przepisów o dostępie
do informacji nie da się wyeliminować naturalnych różnic w jej odebraniu;
nie wszyscy muszą mieć jednakową wolę, moc przerobową, wiedzę czy
umiejętności aby z tej informacji skorzystać.  Oprócz tego w
społeczeństwie mamy do czynienia z siecią więzi nie zapisanych
w dokumentach. Te więzi zapewniają spójność społeczeństwa i dodatkowo
przyczyniają się do tego, że niektórym jest do uzyskania wpływu
bliżej niż dalej.

Oczywiście mamy w Polsce różnego rodzaju przepisy przewidujące
szeroki udział czynnika społecznego w procesie stanowienia prawa;
jednak chciałbym przytoczyć przepis ustępu trzeciego artykułu
pierwszego ustawy - Prawo o stowarzyszeniach:

"Stowarzyszenia mają prawo wypowiadania się w sprawach publicznych".

Tylko tyle. Proszę zestawić ten przepis z innymi, dotyczącymi choćby
izb gospodarczych czy związków zawodowych. Oznacza m. in.  tyle,
że nikt nie ma obowiązku konsultować konkretnego projektu z konkretnym
stowarzyszeniem; to niestety na stowarzyszeniach spoczywa ciężar
dotarcia we właściwe miejsce we właściwym czasie.

Oczywiście, łącznie z Wami zabiegamy o to, aby władza publiczna
respektowała zobowiązania wynikające z obowiązującego prawa
i demokratycznego mandatu. ISOC Polska wielokrotnie zabiegał
o wdrożenie reguł pozwalających na równouprawnienie podmiotów
w dostępie do informacji. Udało nam się m. in. wprowadzić do polskiego
systemu prawnego zasadę tzw. neutralności technologicznej państwa,
która ma fundamentalne znaczenie dla równego dostępu do informacji
w społeczeństwie, które w coraz większym stopniu korzysta ze środków
komunikacji opartych na komputerach.  Nasze środowisko przez pięć
lat toczyło proces o uzyskanie informacji o szczegółach elektronicznej
komunikacji stosowanej przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, 
odnosząc pyrrusowe sądowe zwycięstwo w pół roku przed zmianą
ustawy, czyniącej wprost zadość naszym żądaniom.

Takie osiągnięcia nie przychodzą łatwo. My, mając nieco ponad 300
członków, nie dysponujemy siłą polityczną, z którą nasi rozmówcy
mogą się liczyć. Spójrzmy na nasze organizacje - która z nich,
choćby walcząca o egzekucję najsłuszniejszych prawa zapisanych
w Konstytucji - może się pochwalić realnym wpływem w społeczeństwie,
z którym jego reprezentanci muszą się liczyć? Czy posiadamy
realny wpływ na świat gospodarki? Parafrazując Lenina - naszą
siła nie polega na liczbie żołnierzy. To czym dysponujemy,
to wiedza ekspercka i doświadczenie, które powodują, że zyskujemy
zaufanie i poważanie naszych partnerów, na którym z kolei
możemy powoli budować swoja pozycję.

Takie są reguły operowania w warunkach niedoskonałego systemu.
My - niestety - musieliśmy przyjąć taktykę działania polegającego
na wykorzystywaniu każdej nadarzającej się sytuacji do budowania
pozycji, pozwalającej na bycie traktowanym jako partner do rozmowy
w sprawach, które nas interesują. Przy czym - świadczy 
o tym dziesięć lat działalności ISOC w Polsce - nie można nas
w żadnym przypadku oskarżyć o postawę służalczą wobec jakiejkolwiek
władzy; wiemy bowiem dobrze, że ministrowie i dyrektorzy
przychodzą i odchodzą zazwyczaj częściej niż trwa kadencja
jednego zarządu naszej organizacji. Skutkiem tego udało nam się
utrzymać poprawne relacje ze wszystkimi ugrupowaniami politycznymi
(od lewicy do prawicy) z którymi mieliśmy okazję współpracować,
zawsze opierając się na wieloletniej, ochotnicznej pracy naszych
członków, którzy byli uprzejmi służyć nam swoją wiedzą i doświadczeniem.

Z tego powodu niezmiernie ważne jest, aby siła naszej koalicji
wynikała z czegoś więcej, niż z odbicia pieczęci z nazwą organizacji
nieznaną szerszej publiczności. Dlatego uważam, że ważne jest nie
tylko to, kto i dlaczego znalazł się przy stole, ważniejsze jest,
kto czyta i pisze kwity.

-- 
Marcin Cieślak
Internet Society Poland


Więcej informacji o liście dyskusyjnej Rejestr