[Karty] Apokalipsa coraz bliżej?

Piotr J. Ochwal karty@listy.icm.edu.pl
Sat, 22 Nov 2003 22:13:48 +0100


http://kiosk.onet.pl/dlaczego/1140605,1287,artykul.html

Elektroniczna smycz

Karty bankowe, paszporty, prawa jazdy, książeczki zdrowia, dowody
osobiste – wszystkie te dokumenty staną się bezużyteczne. Nadchodzi
epoka verichipów.  

Rodzina Jacob z Florydy jest pierwszą na świecie, która używa
VeriChipa. „Używa” to jednak mało powiedziane. VeriChipy są bowiem…
wszczepiane pod skórę. Rodzinę Jacob namówił do tego ich 14-letni syn
Derek, który chciał być pierwszym chłopakiem z elektronicznym
implantem. Teraz w firmie wszyscy nazywani są chipsonami.

VeriChip to najnowsza na świecie technologia, która być może już za
kilka lat zmieni życie każdego z nas. Wszywana pod skórę maleńka
kapsułka umożliwi wygodną i bezbłędną identyfikację ludzi w biurach,
szpitalach, bankach, a nawet więzieniach. Co tam identyfikacja! Na
nośniku mogą być zapisane dane personalne, informacje o stanie
zdrowia, grupie krwi, dane dotyczące stanu konta, PESEL, piny i inne
kody. Oznacza to, że będziemy mogli o nich zapomnieć. Przy bankomacie
chip poda za nas pin, a wypłata gotówki odbędzie się szybko i bez
obawy o kradzież karty. Chipy będą mogły zastąpić także legitymacje
oraz dowody osobiste i inne dokumenty: prawo jazdy, polisy OC czy
paszport.          

– Tak będzie wyglądać nasza najbliższa przyszłość – przekonuje Richard
L. Sullivan, prezes firmy Applied Digital Solutions VeriChip.
Urządzenie ma 12 mm długości i 2 mm średnicy, wygląda jak podłużna
kapsułka o zaokrąglonych brzegach, ot takie ziarenko ryżu. Producent
zapewnia, że do wszczepienia go pod skórę wystarczy malutkie nacięcie
i miejscowe znieczulenie. Wszystko może odbyć się poza szpitalem,
wystarczy dobry fachowiec i niewielkie miejsce z fotelem dla
„pacjenta”. Już dzisiaj jeździ Chipmobile, czyli gabinet na kółkach,
który oferuje usługę wszczepiania implantów.        

Pytanie tylko, kto się na taki rodzaj „obrączkowania” zgodzi? Po
oficjalnej prezentacji VeriChipa, którego koszt ustalono na 200 dol.,
w USA wszczepiono go ok. 100 osobom. Chętnych są jednak tysiące!

VeriChip przez większość czasu pozostaje w stanie uśpienia. Uaktywnia
go dopiero sygnał radiowy wysyłany z czytnika, który może być
zainstalowany praktycznie wszędzie. VeriChip odpowiada, wysyłając swój
niepowtarzalny numer identyfikacyjny. Czytnik przesyła go bezpiecznymi
łączami internetowymi do bazy danych, np. w banku, na policji lub w
firmie ubezpieczeniowej, gdzie według numeru VeriChipa w ułamku
sekundy wyszukiwana jest baza danych na temat jego właściciela.
Sullivan, aby przekonać sceptyków, podaje pewien przykład. – Proszę
sobie wyobrazić nieprzytomną, umierającą ofiarę wypadku samochodowego.
Liczą się sekundy. Lekarz chwyta za czujnik i dzięki VeriChipowi
natychmiast dowiaduje się, jaką pacjent ma grupę krwi i na jakie
choroby cierpi – mówi. – Szacujemy, że jeszcze w tym roku Amerykanie
wydadzą na VeriChipy kilka miliardów dolarów – dodaje.

Zaletą nowego systemu jest to, że VeriChipa nie trzeba wymieniać ani
ładować, bo urządzenie zużywa niewiele energii. Samo się ładuje,
korzystając z napięcia wytwarzanego przez poruszające się mięśnie
człowieka. Według twórców nie można go także okłamać ani też
zniekształcić przesyłanej przez niego informacji.

Na nową technologię nie wszyscy patrzą z optymizmem. Zaniepokojenie
wyrazili przedstawiciele amerykańskich organizacji chroniących prawa i
wolności obywatelskie. Ich zdaniem masowe wykorzystanie tego rodzaju
„znakowania” może doprowadzić do naruszania prywatności na masową
skalę. System czujników w mieście lub budynkach publicznych może
przecież posłużyć do budowy systemu nadzoru nad obywatelami, a to już
więcej niż Orwellowska wizja wielkiego brata. Kolejne zagrożenie to
ciągły monitoring pracowników firm. O ile popularny dzisiaj system GPS
montowany w samochodach pozwala na monitorowanie ruchu samochodów
pracowników, to ciągle nie ingeruje on w osobę. Wystarczy przecież
zamontować czujniki w biurach, na korytarzach i toaletach, a osobom
zatrudnionym zlecić wszczepienie VeriChipa. Szef w każdej chwili
będzie mógł sprawdzić, czy jego pracownik siedzi przy biurku, czy pali
papierosa lub jest po raz kolejny w toalecie. Wystarczy zliczyć czas i
potrącić z honorarium pracownika pieniądze za czas spędzony na
obijaniu się. Czas więc pokaże, czy nowa technologia zacznie być
stosowana na skalę masową. Na razie jedno jest pewne – verichipy są
stosowane u zwierząt już od kilku lat, i to z ogromnym powodzeniem.                 

Juliusz Szalek