[POLISA] Do ownera nadesłano...

Piotr J. Ochwal polisa@listy.icm.edu.pl
Wed, 17 Sep 2003 01:19:15 +0200


"Kilka lat temu wprowadzono reformę emerytalną. Pamiętamy te hasła o
emeryturze spędzanej pod palmami... Szybko okazało się, że jedyne
palmy, o jakich mogą marzyć przyszli emeryci, to te w donicach –
najlepiej dużych, bo wtedy jest trochę korzonków do obgryzienia...

Zamiast stopniowo likwidować ZUS, utrzymano go jako zbędnego,
nieefektywnego pośrednika przy przekazywaniu pieniędzy do nowych,
niestety przymusowych pasożytów – Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Wszyscy znamy kłopoty z przekazywaniem składek. Ale nie wszyscy
zdajemy sobie sprawę, jak fatalnie zarządzają naszymi pieniędzmi
wszystkie OFE. Po kilku latach ich działalności okazuje się, że nawet
jak ZUS regularnie przesyłał wszystkie składki, to na koncie w OFE są
śmieszne kwoty. Żaden z Funduszy nie zarządzał naszymi pieniędzmi na
tyle skutecznie, by zarobić więcej, niż wynosiło oprocentowanie
obligacji rządowych lub bonów skarbowych. Nawet gdyby przyszły emeryt
sam odkładał swoje składki na długoterminowe lokaty bankowe, też
miałby więcej.

Zasady działania OFE są tak korzystne dla prowadzących je instytucji
finansowych, że rodzi się uzasadnione podejrzenie, że reforma
emerytalna została wprowadzona nie dla dobra przyszłych emerytów, lecz
na konkretne, sowicie opłacone zamówienie międzynarodowej finansjery.
Któż by nie chciał mieć „banku”, który przez kilkanaście lat nie
prowadzi żadnych wypłat, wpłaty są regularne, przymusowe, konkurencja
żadna (kilkanaście dopuszczonych do konfitur firm zawsze może się
dogadać co do podziału tortu i wspólnych zasad działania, tak jak to
robią operatorzy telefonii komórkowej)? Gdzie nie są istotne wyniki
finansowe, bo haracz „za zarządzanie” jest stały? I co najważniejsze –
z czasem można uzbierać ogromny, cudzy kapitał do dowolnego
dysponowania. Dowolnego? Przecież są ograniczenia, kontrolowane przez
wielu urzędników? Kontrolowane... A świstak siedzi i zawija w
sreberka... Nie na darmo jedna z instytucji finansowych, posiadająca
jeden z największych OFE, ma swego przedstawiciela w ścisłych władzach
giełdy...

OFE mają obowiązek większość składek inwestować w papiery bezpieczne.
Tylko część mogą przeznaczyć na kupno akcji na giełdzie. Jeżeli ich
wyniki sumaryczne są takie marne, to oznacza, że inwestycje giełdowe
generują stałe, duże straty. Dlaczego?

Tłumaczy się to słabą koniunkturą giełdową, recesją, bessą, itp., itd.
Guzik prawda. Dobry zarządzający ZAWSZE osiągnie zysk. OFE ze względu
na wielkość kapitału są skazane na spółki największe, najbardziej
płynne. Czyli PKN Orlen, Pekao, KGHM, TPSA. I jeszcze kilka nieco
mniejszych. Przyjrzyjmy się więc, czy na nich można było tylko tracić.
Oto wykres kursu największej spółki giełdowej – PKN Orlen z ostatnich
3 lat. Wykres poniżej – to komputerowo przekształcony kurs, tzw.
oscylatory. W uproszczeniu pokazują one, gdy są nisko, że prawie
każdy, kto się wystraszył spadkiem, już akcje sprzedał, i dalszy
spadek jest mało prawdopodobny, oraz odwrotnie- wysokie położenie
wskazuje, że prawie każdy potencjalny kupiec, skuszony trendem
wzrostowym, już akcje kupił, więc nie ma komu napędzać wzrostu. No
chyba, że wzrost lub spadek jest dalej sztucznie pompowany przez
zorganizowanych spekulantów, ale na szczęście to na konkretnej spółce
nie występuje zbyt często. Wystarczy kupować wtedy, gdy te oscylatory
zaczynają zawracać w górę z dolnych rejonów wykresu, sprzedawać w
sytuacji odwrotnej. Nawet laik gołym okiem widzi, że te oscylatory 8
razy kazały kupować, i tylko jedna transakcja mogła nie zapewnić
zysku, pozostałe gwarantowały dochód. Saldo – zarządzający powinni
podwoić kapitał, grając na tej spółce.

Nawet w silnym trendzie spadkowym można zarobić na wzrostach cen
akcji. Trzeba tylko chcieć. Na następnym wykresie jest kurs KGHM
Polska Miedź, z okresu najsilniejszego w ostatnich latach spadku. Jak
widać, oscylatory dały cztery sygnały kupna, z których tylko jeden
zakończył się stratą.

Wielkość OFE na razie nie jest przeszkodą w obracaniu dużą ilością
akcji. Prezentowane tu wykresy obejmują nie dni, lecz tygodnie. W
okolicach każdej górki i dołka łączne obroty na czterech wymienionych
spółkach sięgały od kilkuset milionów do miliarda złotych.

Przedstawione tu oscylatory nie są jedynymi. Każde OFE dysponuje
programem komputerowym, w którym jest około 120 różnych oscylatorów,
plus nieskończona liczba do samodzielnego zaprogramowania. Wystarczy
je odpowiednio ustawić. Wtedy nawet na najbardziej rozchwianym w wyżej
wymienionych papierze – TPSA - da się nie tylko zarobić, ale nawet
kupić w samym dołku. Jeżeli niżej podpisany mógł kupić akcje Tepsy
dokładnie w dniu, gdy osiągnęły najniższy punkt w tym roku
(niedowiarkom mogę pokazać wydruk z biura maklerskiego), to mogły też
tak uczynić OFE.

A może to tylko ja jestem taki genialny i po publikacji tego artykułu
rozdzwonią się telefony z propozycjami zatrudnienia mnie w każdym OFE
na stanowisku głównego analityka? Jestem dziwnie spokojny – nie
zadzwoni nikt. Mają lepszych ode mnie. Gdy powstawały OFE, zatrudnili
się tam najlepsi analitycy, stawiający w fachowych pismach
najtrafniejsze prognozy. To czemu teraz ich rezultaty są gorsze od
strzelającej na chybił-trafił małpy?

Śmiem twierdzić, że nieudolność wielu OFE jest działaniem świadomym i
zamierzonym. Bo oni wykorzystują powierzony kapitał do innego celu –
ustawiania kursów akcji dla innych graczy.

Krótkie wprowadzenie – 20 największych spółek tworzy tzw. indeks
WIG20. Im większa spółka, tym większy wpływ ma jej kurs na wysokość
indeksu. W praktyce – ktoś, kto ma najwięcej akcji 4 wyżej
wymienionych spółek i najwięcej pieniędzy (czyli OFE), może dowolnie
ustawiać wartość tego indeksu. Mało kto wie, że obecnie
najważniejszymi na giełdzie papierami są kontrakty terminowe na indeks
WIG20. Jest to forma zakładu – jeden gracz obstawia wzrost, drugi
spadek indeksu. Obaj korzystają z dużej dźwigni finansowej (rodzaju
bezpłatnego kredytu). Jak indeks wzrośnie o marne 10%, to dzięki
dźwigni obstawiający wzrost zyskuje około 100%, kosztem obstawiającego
spadek (procent jest zmienny, w zależności od wartości indeksu i
wysokości tzw. depozytu zabezpieczającego). Przy spadku indeksu –
odwrotnie. Wysokie zarobki, również na spadkach, są tak kuszące, że
obecnie obroty na kontraktach terminowych są wyższe niż na wszystkich
akcjach razem wziętych. Ale OFE same nie mogą inwestować w kontrakty
terminowe. No i co z tego? Żadne OFE nie jest samodzielne, lecz
stanowi część większej, najczęściej międzynarodowej korporacji
finansowej. Szef korporacji może zarządzić – wy z Londynu lub Nowego
Jorku obstawiacie kontrakty, a wy, polskie OFErmy, ustawiacie dla nich
wartość indeksu. Przez kupowanie na szczycie, sprzedawanie na dole.
Takie operacje można też przeprowadzać na samych akcjach – „zagranica”
tanio kupuje zamówione akcje od OFE, następnie podbija się ceny, by na
szczycie OFE posłusznie je odkupiło. Kosztem polskiej filii, zarabia
centrala. Po co zysk oddawać przyszłym emerytom? Niech już teraz
przyzwyczajają żołądki do ekologicznej diety obierkowo-żołędnej.

Przypuszczenia te potwierdzają dane z biur maklerskich, obsługujących
klientów zagranicznych. Okresowymi atakami, „pompującymi” polską
giełdę, steruje zagranica – wzrosty w Polsce zawsze występują razem ze
wzrostami na Węgrzech. Kilka lat temu, by rozpędzić polski rynek,
musieli oni wyłożyć pół miliarda dolarów. W tym roku wystarczała już
śmieszna kwota 30 –50 milionów. Przed wprowadzeniem OFE na sesjach z
nagłym, silnym wzrostem był obrót ponad 500 mln złotych. W tym roku
obroty w trakcie takich sesji wynoszą około 200 mln złotych. Czyli
dominujące OFE nie tylko nie przeszkadzają – one muszą pomagać w
atakach zagranicy. Do tego symptomatyczne jest zachowanie się kursów
kontraktów terminowych (których notowania rozpoczynają się godzinę
wcześniej niż akcji) w dniach nieoczekiwanej, silnej zwyżki akcji.
Kontrakty pierwsze zaczynają wzrost, wskazując, że najwięksi, grający
na akcjach i kontraktach to te same osoby. Ponieważ na polskiej
giełdzie najwięcej akcji mają OFE, niemożliwe jest, by przeprowadzano
takie ataki bez ich przyzwolenia. Nikt normalny nie będzie kopał się z
koniem.

To dopiero początki patologii emerytalnej. OFE mają obowiązek
inwestować w Polsce. Ponieważ działają krótko, giełda i rynek bonów
skarbowych oraz obligacji jeszcze nie jest dla nich za ciasny. Za
kilka lat zgromadzą już tyle pieniędzy, że nawet obłędnie zadłużające
się socjalistyczne państwo, początkowo zadowolone (bo przedłuży swą
agonię finansując stale zwiększający się deficyt budżetowy przymusowo
wykupywanymi przez OFE instrumentami dłużnymi) nie będzie w stanie
wyemitować tak dużo papierów. Wtedy trzeba będzie wydać zgodę na
inwestycje zagraniczne, gdzie cudzoziemscy właściciele największych
OFE tak zamącą, że emerytom zostanie g... guzik.

Jedyne sensowne lekarstwo, to pełna liberalizacja systemu
emerytalnego. Docelowo każdy powinien sam określić, czy i jak chce
zabezpieczyć swoją starość. Ale dziesięciolecia ubezwłasnowolnienia
Polaków przez socjalistów zniszczyły w społeczeństwie poczucie
odpowiedzialności każdego człowieka za swoje losy. Po natychmiastowej,
pełnej liberalizacji systemu emerytalnego większość ludzi będzie
wolało przejeść (lub przepić) swoje składki, prowadząc do masowej
katastrofy społecznej w przyszłości. Dlatego w okresie przejściowym
składki każdego mogły by trafiać bezpośrednio (bez udziału ZUS!) na
wybrane przez niego konto „Emeryt”. Takie konta mogłyby zakładać
wszystkie instytucje finansowe w Polsce – banki, OFE, ZUS i inne firmy
ubezpieczeniowe, biura maklerskie. Płacący składkę mógłby zdecydować,
czy oddaje ją do zarządzania, czy sam dokonuje inwestycji. Wybierając
pełną swobodę w inwestowaniu – to od niego by zależało, czy najpierw
zakłada lokatę terminową, później kupuje obligacje rządu Malezji,
następnie akcje Coca Coli, a na koniec polisę ubezpieczeniową. Jedyny
warunek – do dnia przejścia na emeryturę nie może wypłacać kapitału i
odsetek. Za to ma prawo w każdej chwili zmienić depozytariusza swego
konta, przelewając część lub całość zgromadzonej kwoty z jednego konta
„Emeryt” na drugie. Dotychczasowi monopoliści – Zakład Utylizacji
Staruszków i OFErmy wreszcie muszą zacząć się starać, powstaje zdrowa
konkurencja. Proste, piękne... ale nierealne. Bo socjalistyczni
politycy i urzędnicy stracą możliwość decydowania o naszym losie oraz
źródełko łapówek – nigdy do tego nie dopuszczą. A większość Polaków,
nie mająca pojęcia o rynku kapitałowym po kilkudziesięciu latach
rządów socjalistów, dalej będzie pozwalało się okradać, nawet o tym
nie wiedząc.

Robert Sobalski i.sobalska@hand-prod.com.pl