[KREDYT] Kredyty studenckie po skonsumowaniu :-(

kredyt@listy.icm.edu.pl kredyt@listy.icm.edu.pl
Mon, 06 Oct 2003 07:36:03 +0200


"Pułapka na studenta
Młodzi ludzie mają problemy ze spłatą kredytów 
Chcesz się uczyć, nie masz pieniędzy, bierz kredyt. Do tego pomysłu przekonywały studentów banki, Ministerstwo Finansów, samorządy uniwersyteckie. Teraz przyszedł czas zapłaty. I ci, którzy wzięli kredyt, rwą włosy z głowy.
Wszystko przez sytuację na rynku pracy. - Musiałem wziąć kredyt, żeby się uczyć. Obroniłem się w czerwcu i od tamtej pory szukam pracy. Na razie żyję z oszczędności. Dorabiam fizycznie. Układam glazurę, terakotę, maluję mieszkania. Nie chcę, żeby moi rodzice spłacali za mnie raty - mówi Marcin Mamrot, absolwent nauk politycznych na UW. 
W podobnej sytuacji znalazło się wielu jego kolegów. Kiedy kilka lat temu decydowali się na zadłużenie, obiecywano im wyjątkowo atrakcyjne warunki. Ministerstwo Edukacji, uczelnie, zamiast dofinansowywać biedniejszych studentów, przekonywały do korzystania z kredytów. Teraz bezrobotni absolwenci czują się oszukani. 
- Na obozie integracyjnym dla pierwszego roku słyszałem od ludzi z samorządu, że kredyt jest świetnym rozwiązaniem. Teraz myślę inaczej. To jest za duże obciążenie dla startującego zawodowo człowieka. Nawet jeśli ktoś znajdzie pracę, to przecież pierwsze zarobki są niskie. Jedynym wyjściem jest kolejny kredyt, na spłatę kredytu. Boję się jednak, że w ten sposób wpadnę w spiralę kredytową - tłumaczy Marcin Mamrot. Tego samego zdania są inni zadłużeni i bezrobotni absolwenci. 
- Od roku szukam pracy. Cztery razy trafiłem na nieuczciwych pracodawców. W jednej z firm wykonałem nawet projekt, za który nikt mi nie zapłacił. Kredyt żyrowały mi mama i siostra. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, że będą musiały spłacać moje zadłużenie. Ciągle mam nadzieję, że znajdę pracę - mówi Piotrek, absolwent inżynierii środowiska Politechniki Warszawskiej. 
Nawet szczęściarze, z dobrymi posadami, mają problemy ze spłatą kredytu. Paweł Łagodziński, absolwent fizyki na Politechnice Warszawskiej, zaciągał kredyt studencki w PKO SA. W umowie miał zapis, że będzie mógł wpłacić gotówkę w kasie lub robić przelew. - Teraz okazało się, że mogę spłacić kredyt, tylko zakładając rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy w tym banku. A przecież za obsługę takiego konta bank pobiera co miesiąc trzy złote. Pokazywałem swoją umowę, próbowałem się kłócić. Kierowniczka oddziału powiedziała, że taki jest system i ja go nie zmienię - opowiada Paweł Łagodziński. 
Bank PKO SA. przyznaje, że bez wiedzy klientów zmienił warunki spłaty kredytu. - W ciągu tych kilku lat zmienił się u nas system informatyczny. Posiadanie rachunku jest w tej chwili konieczne. Również umowy, które były zawierane przed laty, są obecnie księgowane w tym systemie - twierdzi Tatiana Kuwak z biura prasowego PKO SA. Dodaje, że nie jest to nieuczciwość ze strony banku, bo opłata pobierana za prowadzenie konta, pokrywa jedynie koszty jego utrzymania. 
Bezrobotni absolwenci, za których kredyt będą spłacać rodzice, dodatkowo obciążą ich kieszenie. Przez kolejne lata będą musieli płacić za utrzymanie konta w banku. 
Kredyty studenckie to pomysł Ministerstwa Edukacji. Zamiast dofinansowywać biednych kandydatów na wyższe uczelnie, resort przerzucił ten obowiązek na kredytobiorcę i żyrantów. Na nasze pytanie, czy MENiS planuje w jakiś sposób pomóc bezrobotnym absolwentom w spłacie zadłużenia, nie uzyskaliśmy odpowiedzi."

http://www.zw.com.pl/apps/a/tekst.jsp?place=zw2_ListNews1&news_cat_id=9&news_id=23095
 
'... Dodaje, że nie jest to nieuczciwość ze strony banku, bo opłata pobierana za prowadzenie konta, pokrywa jedynie koszty jego utrzymania."
 
Nooo... Bo przeciez bank tak dla dobra klientów przecież :-)
Grzegorz