[Karty] Praktyki dorabiania w Citibanku

"Mariusz A. Jasiński" mja at onet.pl
Mon Jul 31 18:36:34 CEST 2006


http://gospodarka.gazeta.pl/gospodarka/1,33181,3517475.html


Dorabiają kserując tajemnicę bankową Citibanku
		
Marcin Masłowski, Łódź 31-07-2006 , ostatnia aktualizacja 30-07-2006 19:37

Szczegółowe dane klientów Citibanku Handlowego krążą po rynku. 
Sprzedają je innym bankom i firmom ubezpieczeniowym pracownicy spółki 
DSA, która zajmuje się sprzedażą kart kredytowych Citibanku

Do "Gazety" w Łodzi zgłosiło się kilku byłych i obecnych pracowników 
spółki DSA, agencji sprzedaży podległej Citibankowi.

Z ich opowieści wynika, że dane klientów banku nie są należycie 
chronione, a co więcej - są przedmiotem handlu.

Manipulujemy i zarabiamy

Na dowód przynieśli kilkadziesiąt skserowanych formularzy ze 
szczegółowymi informacjami o klientach: danymi osobowymi, adresem, 
posiadanym samochodem, zarobkami, telefonem, stażem pracy, rachunkiem 
w banku itp.

- Tych dokumentów nie powinniśmy mieć - przyznają. - Kserujemy dane, 
żeby dorobić - tłumaczą swoje postępowanie doradcy spółki Citibanku.

DSA została założona przez Citibank pięć lat temu tylko w jednym celu 
- by sprzedawała jak najwięcej kart kredytowych Citibanku. Działa we 
wszystkich największych miastach Polski. Jej doradcy organizują 
spotkania w najróżniejszych firmach, podczas których namawiają 
pracowników do wyrobienia karty kredytowej Citibanku.

- Im więcej kart sprzedamy, tym więcej zarobimy - opowiadają anonimowo 
doradcy DSA. - Żyjemy z prowizji, a presja jest ogromna. Miesięcznie 
musimy namówić na kartę kredytową 42 klientów, a 36 z nich musi zostać 
zaakceptowanych przez Citibank. Taki jest plan, kto go nie wykona, 
żegna się z pracą.

Żeby wyrobić normę, doradcy DSA chwytają się najróżniejszych metod. - 
Wnioski o wydanie kart są podrasowywane w ten sposób, by podczas 
weryfikacji przez Citibank klient nie został "zrejectowany" 
(odrzucony) - tłumaczą. - I rzucają przykładami:

* podnosi się wykształcenie takiej osobie, * zarobki, * zamienia 
mieszkanie wynajmowane na własnościowe, * podwyższa staż pracy.

- Citibank to później sprawdza, ale wyrywkowo i wiele takich wniosków 
przechodzi. Jak nam klienta odrzucą, mamy problem. Teoretycznie ktoś 
taki może starać się o kartę po sześciu miesiącach. Omijamy to tak, że 
zretuszowany wniosek składa na drugi dzień inny doradca, który swój 
kod wpisuje na wniosku. Wypisuje go sam, co też jest niezgodne z 
prawem. W końcu wniosek przechodzi, a my mamy kasę za kartę. Gdy 
klient ją jeszcze aktywuje, albo zrobi nią choć jedną transakcję, mamy 
z tego kilkaset złotych. Jak się zadłuży - nawet kilka tysięcy. 
Oczywiście tych klientów musi być co najmniej kilkunastu.

Wnioski w bagażniku

Ale doradcy DSA zarabiają też w inny sposób. - Kserujemy wnioski, co w 
Citi jest absolutnie zakazane. Żeby nie wpaść podczas audytu, wozimy 
je w bagażnikach naszych aut. Nie trzymamy w biurze. Takich wniosków 
mamy tysiące.

Dane klientów są potem sprzedawane firmom ubezpieczeniowym i doradcom 
finansowym z konkurencji. - To idealne do telemarketingu. Konkurencja 
potem dzwoni do klienta i proponuje na przykład kredyt. Wie, ile 
zarabia, i ma większe szanse na sukces. Za wniosek dostajemy po 20 zł 
- przyznają.

Pracownicy DSA mówią, że Citibank nie wie o ich manipulacjach. Dodają 
także, że narażają klientów. - Ludzie nie zdają sobie sprawy, że 
wpisując wyższe zarobki od prawdziwych, narażają się na 
odpowiedzialność karną. Jak Citi to w końcu sprawdzi, okaże się, że 
połowa klientów nie spełnia kryteriów koniecznych do posiadania karty 
kredytowej. Ale na razie jesteśmy liderem w sprzedaży kart. I 
szefostwo nasze metody akceptuje.

- Nic o tym nie wiem - zapewnia Robert Narloch, dyrektor DSA na region 
łódzki. - Będziemy to dokładnie badali, bo mamy do czynienia z 
działaniami kryminogennymi. Nic więcej nie powiem.

Po naszych pytaniach wysłanych do Citibanku w DSA rozpoczęła się 
błyskawiczna kontrola zarządzona przez bank. - Mamy bardzo 
rygorystyczne procedury, więc zaistnienie sytuacji, o które pan pyta, 
mogłoby mieć miejsce tylko i wyłącznie w przypadku złamania procedur, 
czyli przez popełnienia przestępstwa. - mówi Paweł Zegarłowicz, 
dyrektor biura prasowego Citibanku.

Zegarłowicz nie wykluczał prowokacji, ale po wysłaniu faksem przez 
"Gazetę" skserowanych wniosków klientów Citibanku zmienił zdanie. - 
Sprawą musi się zająć policja i prokuratura - deklaruje.

- Wiem, jakie dane trzeba podać przy staraniu się o kredyt czy kartę i 
jestem przerażona. Po raz kolejny okazuje się, że warte miliony 
złotych zabezpieczenia danych klientów banku mogą zawieść, gdy zawodzi 
najsłabsze ogniwo, czyli człowiek - komentuje Małgorzata 
Kałużyńska-Jasak z biura Generalnego Inspektora Ochrony Danych 
Osobowych. - Mamy do czynienia nie tylko ze złamaniem tajemnicy 
bankowej, ale także zwykłą kradzieżą.


More information about the Karty mailing list