[Karty] gazeta.pl: Kwitki grozy - czy płacąc za za
kupy w sklepie, powinniśmy się obawiać in
ternetowych złodziei?
Piotr J. Ochwal
karty@listy.icm.edu.pl
Fri, 10 Sep 2004 09:28:20 +0200
Kwitki grozy - czy płacąc za zakupy w sklepie, powinniśmy się obawiać
internetowych złodziei?
Maciej Samcik 08-08-2004 , ostatnia aktualizacja 08-08-2004 16:18
Bardzo często na kwitku potwierdzającym transakcję kartą w sklepie,
restauracji czy stacji benzynowej widnieją dane, które mogą im ułatwić
robotę
Niepozorne kwitki z logo Polcardu, eService czy CardPoint ma w portfelu
każdy, kto często płaci kartą za zakupy. Po każdej transakcji jedna kopia
potwierdzenia, ta podpisana przez nas, zostaje w sklepie, a drugą
dostajemy od kasjera razem z paragonem. Wśród kilkunastu innych niezbyt
pasjonujących danych - takich jak numer transakcji, adres sklepu, data
zakupu, czy zapłacona cena - na wydrukach bywa umieszczany również numer
karty płatniczej i data jej ważności.
Dane karty prawie zawsze zobaczymy np. na kwitkach drukowanych przez
terminale Polcardu (obsługują więcej niż co trzecią transakcję w kraju)
oraz na potwierdzeniach z logo eService. Co w tym złego? Z pozoru nic, ale
według specjalistów od handlu bezgotówkowego numery i daty ważności kart
przy odrobinie szczęścia mogą być cenną wskazówką dla internetowych
oszustów, którzy chcieliby zrobić zakupy w sieci na czyjeś konto. To
właśnie ze względów bezpieczeństwa wypłacając pieniądze z bankomatu, na
potwierdzeniu zobaczymy tylko niektóre cyfry numeru karty. Pozostałe będą
ukryte.
Dlaczego potwierdzenie wypłaty bankomatowej, choć jest drukowane tylko w
jednym egzemplarzu, zawiera często mniej ważnych danych niż kwitek z
zakupów "karcianych", który trafia nie tylko do kupującego, lecz także do
sprzedawcy? Przedstawiciele centrów autoryzacyjnych obsługujących
transakcje karciane twierdzą, że nie mają obowiązku "ukrywania" numerów
kart. - Postępujemy zgodnie z regulacjami i wszelkimi standardami
narzucanymi przez organizacje płatnicze - tłumaczy Rafał Szczechura z
centrum autoryzacyjnego eService. Obie organizacje - Visa i MasterCard -
wprawdzie sugerują maskowanie numerów na wydrukach, ale tego nie
egzekwują.
Czego banki nie sprawdzają
Karol Żwiruk z internetowego serwisu kartyonline.net przyznaje, że numer
karty i data jej ważności to informacje, które identyfikują osoby chcące
przeprowadzić transakcję w sieci. Ale powinny być też inne zabezpieczenia.
Sklepy internetowe wymagają zwykle podania kilku innych danych, których
nie ma na potwierdzeniach - np. imienia i nazwiska posiadacza karty. Poza
tym trzeba podać jeszcze adres i tzw. kod CVC2/CVV2 znajdujący się na
odwrocie każdej karty. Żadnej z tych informacji nie drukuje terminal na
potwierdzeniach transakcji bezgotówkowych.
Teoretycznie więc, gdy nie ma się przed sobą prawdziwej karty, nie można
zrobić zakupów w internecie na czyjeś konto. Ale... Żwiruk przyznaje, że
niektóre banki zatwierdzają zakupy internetowe, nawet jeśli posiadacz
karty błędnie poda w sieci swoje nazwisko, adres lub kod z odwrotu karty!
Centra rozliczeniowe i sklepy nie mają dostępu do adresów posiadaczy kart.
Nie sprawdzają też nazwisk, obawiając się odrzucania transakcji z powodu
drobnych błędów, literówek.
Podobnie bywa z kodem CVC2/CVV2, co potwierdził nam anonimowo
przedstawiciel jednego z centrów rozliczeniowych. - Są banki, które
realizują transakcje tylko z poprawnie podanym kodem, ale są i takie,
które nie odrzucają transakcji np. bez wpisanego kodu - mówi nasz
informator. - Wdrażanie technologii do wszechstronnej weryfikacji
transakcji internetowych nie jest dla banków priorytetem, takie transakcje
stanowią niewielką część obrotu handlowego realizowanego przy użyciu kart
- dodaje.
Chciwy i tak wpadnie
Centra rozliczeniowe (eCard, Polcard czy eService) oraz organizacje
płatnicze (Visa, MasterCard) starają się zmniejszyć ryzyko przestępstw i
monitorują na własną rękę nietypowe transakcje. Jeśli wartość zakupu
przekracza pewną kwotę, jest duże prawdopodobieństwo, że centrum sprawdzi
dane kupującego lub poprosi o to bank, który wydał kartę. Podobnie jest w
przypadku rejestrowania kilku transakcji tą samą kartą na różne nazwiska
czy adresy lub wykonania podejrzanie dużej liczby transakcji w krótkim
czasie.
- Możliwości filtrowania bazy w czasie rzeczywistym są ogromne - zapewnia
Adam Parfiniewicz z Polcardu. Centrum rozliczeniowe może też zawiesić
każdą podejrzaną transakcję na pewien czas i skontaktować się z prawowitym
posiadaczem karty. Gorzej, jeśli przestępca dla niepoznaki wykonuje niezbyt
często drobne transakcje, które nie są wychwytywane przez systemy
monitorujące, a bank potwierdza zgodność wszystkich danych, choć np.
sprawdził tylko numer karty i datę jej ważności.
Specjaliści pocieszają, że po złodziejskich transakcjach, nawet jeśli
przejdą przez sito monitoringu, zwykle pozostaje jakiś ślad - jeśli
zamówimy na czyjeś konto np. sprzęt audio-video, to musimy podać adres,
pod jaki przesyłka ma zostać dostarczona. I prędzej czy później pod ten
adres zapuka policja. Co innego, jeśli przestępca będzie kupował on-line
usługi (np. doładowania telefonu pre-paid) - wtedy trudniej chwycić go za
rękę.
Zamkniemy tę furtkę!
Centra autoryzacyjne obiecują, że wkrótce zamkną furtkę, jaką jest
podawanie numerów kart na wydrukach. - Przygotowujemy się do maskowania
numerów. Obecnie nasze terminale maskują logotypy kart Maestro, wkrótce
rozszerzymy projekt także na inne karty - mówi Rafał Szczechura z
eService.
- Maskowanie numerów kart będzie obligatoryjne dopiero od kwietnia 2005 r.
Pracujemy jednak nad wcześniejszym wdrożeniem tego rozwiązania -
oświadczył nam Adam Parfiniewicz z Polcardu. Numery niektórych kart ukrywa
już CardPoint. - Zgodnie z zaleceniem organizacji płatniczych nie
pokazujemy na wydrukach pełnych numerów kart elektronicznych. Drukujemy
natomiast numery kart kredytowych wypukłych, bo one nie są objęte tym
zaleceniem - tłumaczy Krzysztof Tokaj z CardPoint.
Banki będą musiały lepiej zabezpieczyć posiadaczy kart dopiero w połowie
2005 r. Wtedy - na mocy dyrektyw Unii Europejskiej - pojawi się obowiązek
m.in. obligatoryjnej autoryzacji zapisanego na pasku magnetycznym kodu
CVC2/CVV2.
Bank, który się nie zastosuje do dyrektywy, będzie obciążany pełną
odpowiedzialnością za skutki ewentualnych transakcji przestępczych. Na
razie banki z reguły uwzględniają reklamacje okradzionych w sieci
klientów. Tyle że w naszych warunkach trwa to zwykle kilka tygodni i
niekiedy kosztuje pechowego posiadacza karty sporo nerwów.
Póki co Anna Znamirowska-Staczek z Multibanku zaleca osobom niezbyt często
korzystającym z płatności kartami w internecie blokowanie możliwości tego
typu transakcji. - W razie potrzeby zawsze można aktywować taką usługę, a
potem znów ją zablokować - mówi przedstawicielka Multibanku. Niestety, nie
wszystkie banki dają możliwość łatwego blokowania i aktywowania karcianych
płatności internetowych.